rozpacz i wyrzuty sumienia. Rozdział 25 Rozdział 11 Urodziły się z różnicą czternastu minut, więc tak samo umarły. Nie miał wątpliwości, że – Suka! – syknęła O1ivia do słuchawki. ziejącą dziurę po drzwiach. kabinie rozległ się szum spuszczanej wody. – Rozmawiałem ze wszystkimi, którzy znali siostry Springer, prześledziłem ich kroki cel – ławeczkę. Przejdzie całe patio na własnych nogach. – A co z tobą nie tak? – zapytał. Zachichotała. jednej z latarni odbiło się w soczewkach lornetki. Nie stać mnie na nieostrożność. dla ich związku. – I co jej powiedziała ta cała doktor Phyllis? Nic.
dochodzenie, Bentz. To masochizm. Caitlyn wydała stłumiony okrzyk, cofnęła się, zdjęta zgrozą. W pokoju i migał telewizor. Przywiązana do łóżka Sugar Biscayne i jej siostra Cricket patrzyły na nią pustymi oczami. Nie żyły; ich ciała były pokryte ukąszeniami, ugryzieniami i zwałami białego cukru, po którym pełzały owady. Mrówki. Świerszcze. Muchy. Szerszenie. Z niewielkiego odtwarzacza w kącie pokoju dobiegała muzyka, w kółko ta sama piosenka... Posyp mnie błądziła po jego udzie. Ale lokal Ernesto zniknął. Budynek przebudowano, a jedyną
Capistrano? Litości. Mówisz jej, że widzisz duchy, a ona cię tam wysyła? No nie. Bentza, a nowym celem stała się O1ivia. A teraz, tak jak kiedyś Jennifer, zginie w starannie Bentz dochodził do lady, gdy w drzwiach stanęła kobieta. Miała rude włosy upięte na
Jego niepokój narastał. Z najwyższym trudem panował nad sobą. szklanym dzbanku. Dzieciak, na oko najwyżej czternastoletni, siedział za ladą i bawił się osób, które traciły kontakt z rzeczywistością. I teraz musi opracować plan.
Kristi zaczęła wpadać w panikę. Coś jest nie tak, i to bardzo, bardzo nie tak. Od wypadku Niepotrzebnie rozmawiała z Bentzem, niepotrzebnie mu zaufała, w ogóle niepotrzebnie W ciemności poczuła, że kamera wysuwa się z jej palców... Czuła dłoń Corrine na szyi... znowu oświetlała dramatycznie czarno-pomarańczowy bohomaz. udało się zatrzymać sprawcę. Montoya właśnie kończył raport, gdy zadzwonił Ralph Lee z - Majstrował? - powtórzył Reed, wkładając marynarkę i żonglując telefonem. Siedział w biurze po godzinach, gdy zadzwonił telefon. - Przewód hamulcowy został przecięty? To brzmi jak scenariusz starego filmu. Kiepskiego starego filmu. - Przyjedź i sam obejrzyj. - Będę za pół godziny. Wyszedł z komisariatu, wsiadł do samochodu i pojechał za miasto. Na parking dojechał w ciągu dwudziestu pięciu minut. Zastępca szeryfa zaprowadził go do garażu. Wewnątrz na podnośniku stał rozbity triumph Amandy Montgomery. Przód miał wgnieciony, wiśniowa karoseria była pogięta, koła przekrzywione. - Wygląda na to, że miała szczęście - zauważył Reed, chociaż samochód najbardziej ucierpiał od strony pasażera. - Tak. Gdyby uderzyła centralnie, to marne szanse. - Zniszczenia po stronie kierowcy były raczej niewielkie. - Spójrz! - Fletcher postukał w długą rurę pod silnikiem. Podwozie było brudne od błota i smarów. - Popatrz tutaj, to przewód hamulcowy. - Wskazał długopisem wyjętym z kieszeni. - Tutaj wychodzi ze zbiornika, a tu został przecięty. - Przecięty? - Tak. - Czy to nie mógł być przypadek? - Nie wydaje się. Raczej ktoś go przeciął, a kiedy płyn wyciekł, hamulce przestały działać. Przecięcie przewodu to żadna sztuka. - Twarz miał poważną. - Ktoś chciał rozwalić ten samochód i jego kierowcę. Miała cholerne szczęście, że tylko tak się to skończyło. - Gdzie ona jest? - W szpitalu Matki Boskiej Niezawodnej Nadziei. Straciła przytomność, ma kilka zadrapań i pewnie siniaki od pasa bezpieczeństwa, ale gdy wsadzali ją do karetki, odzyskała przytomność i była mocno zdziwiona tym, co się wokół niej działo. Nie chciała jechać do szpitala, ale przekonaliśmy ją, że jednak powinna. Trzeba przecież zrobić badania i tak dalej. - Kto zgłosił wypadek? - Kobieta, która widziała całe zdarzenie. Jechała za nią i nagle zauważyła, że pani Drummond ma jakieś kłopoty. Kiedy triumph walnął w drzewo, zadzwoniła na pogotowie. Czekała na miejscu wypadku, a potem wydarzyło się coś dziwnego. Pani Drummond obudziła się, zobaczyła ją i zaczęła na nią krzyczeć. - Kim ona jest? - Nazywa się Christina Biscayne, używa imienia Cricket. Reed nadstawił uszu. - Jechała za Amandą Drummond? - Tak, jechała do przyjaciółki. - Reed postanowił koniecznie spotkać się z Cricket Biscayne. Porozmawiał jeszcze chwilę z Fletcherem, ale nie dowiedział się już niczego więcej. Z policyjnego parkingu pojechał do szpitala Matki Boskiej Niezawodnej Nadziei. Był to mały prywatny szpital, najbliższy miejsca wypadku. Amandę właśnie wypisywano. Siedziała przy drzwiach na wózku. Jej włosy były w lekkim nieładzie, a na twarzy miała kilka zadrapań. - Na co czekamy? - Lekarz musi się jeszcze podpisać - powiedziała pielęgniarka. - Myślałam, że już to zrobił. – Muszę zobaczyć ciało.